Witam
Jeżeli masz zamiar przeczytać cały ten post, to usiądź wygodnie, bo epistoła będzie długa. Jeżeli chcesz go czytać fragmentarycznie to daruj sobie, bo nie odbierzesz pełnego spektrum sytuacji.
No to zaczynamy, 3..., 2..., 1..., start:
Około południa zadzwonił znajomy czy bym się nie wybrał z nim na popływanie naszymi ślizgaczami. Niebardzo mi się chciało ale pomyślałem, że może zwoduję swojego ICON'a. Wiatr 6m/s więc o lataniu nie myślałem ale zobaczę czy uda się go wprowadzić w ślizg.
Około 17.00 jestem z Piotrem nad jeziorem. Piotr popływał swoimi dwoma ślizgaczami a ja poskładałem ICON'a i czekam aż wiatr trochę odpuści, bo fala na wodzie taka sobie. Pi razy oko 18.10 trochę się uspokoiło. Jezioro wygładziło, tylko lekko zmarszczone więc ICON idzie na wodę.
Delikatnie gaz, śmigło zakręciło i ICON majestatycznie, powoli ruszył do przodu.
Odpłynąłem jakieś 20m od brzegu, skręt w lewo (pod wiatr) i troszkę więcej gazu. Kolejne 20 - 30m i nawrót (płynę z wiatrem).
Dokładnie w tym momencie resztki logicznego myślenia spłynęły mi do kostek i zdecydowałem się sprawdzić czy ICON'a da się wprowadzić w ślizg.
Powoli przesunąłem dźwignię gazu do max i...

udało się.
W tym samym momencie pod kadłub dostała się fakaś fałdka wody, feleczka, faluchna, takie niewiadomo co jakby ktoś splunął do wody, ICON zrobił leciuteńko hop, odbił się od wody i widzę, że już nie ma punktu wspólnego między kadłubem a wodą za to jest wolna przestrzeń

LECI. Bez korekty sterem wysokości i bez wypuszczonych klap

No sam z własnej woli oderwał się od wody nawet nie prosząc o zgodę na start.
Dokładnie w tym samym momencie ręka zrobiła mi się taka jakbym ją wsadził do jeziora, a porowku na du...e zaczęło mi coś lecieć.
Skoro sam wystartował to nie mam na co liczyć, że sam wyląduje, jeżu kolczaszty ino jak

Parkinson w ręce i nogach, panika między uszami, ratuj się kto może.
Mam go na wysokości 15-20m nawrót w lewo pod wiatr i... podmuch wiatru go lekko wychamował

no i zamiast go leciutko pochylić nosem do przodu, kładę ICON'a na lewe skrzydło i kolejny nawrót. Przymykam gaz do połowy i obniżam lot, totalnie zapominając, że mam klapy, które mają mi pomóc w lądowaniu.
Ścieżka schodzenia 25 stopni z wiatrem ok. 60m ode mnie, pierwsze odbicie od wody i kabinka postanowiła dalsze wodowanie robić na własny rachunek. Drugie zetknięcie z wodą i jest na wodzie.
Głęboki wdech, wytarłem grzbietem ręki pot z czoła i próbuję dopłynąć nim do brzegu i

Zero reakcji na dźwignię gazu.
Piotr bierze zatem ponton i płynie po skurczybyka. Po dopłynięciu krzykną
kabina pełna wody
No i już jestem happy

. Regulator turnigy plush 60A z BEC 3A, pakiet 3S 2650mAh i odbiornik Sanwa RX841 2,4GHz poszły do...
Przytachałem ICON'a do domu, rozkręciłem odbiornik i wysuszyłem suszarką. Regulatora nie rozbierałem, bo nie wykazywał śladow zamoczenia
Po wysuszeniu odbiornika podłączam pakiet i regulator w takim momencie robił 3x pi (co sygnalizuje ilość cel w pakiecie) i odgrywał melodyjkę Dla Elizy. Melodyjka jest ściśleśle przypisana do ilości ogniw w pakiecie. A teraz regulator zrobił 6x pi i odegrał melodyjkę Dla Elizy.
Ku mojemu zdziwieniu serwa wszyściuteńkie chodzą bez jakichkolwiek zarzutów za to silnik

Po przesunięciu dźwigni gazu zaczyna szarpać, regulator piszczeć a na odbiorniku mruga dioda sygnalizująca połączenie z nadajnikiem.
No cóż... jeżeli nic się nie zmieni mam nadzieję, że tylko regulator będzie do wymiany.
Reasumując:
Zawsze bądź przygotowany, że może się zdarzyć coś czego się nie spodziewasz.
Jak już się stanie, nie panikuj a podejdź do tego tak jakby było to zaplanowane.
Nie startuj i nie ląduj modelem z wiatrem.
Na następne loty tak na wszelki wypadek zabierz pampersa.