Włodka trochę uniosła nostalgia.
Oczywiście nie wątpię, że bez symulatora można się nauczyć latać. Kiedyś wszyscy się uczyli bez symulatorów, bo po prostu ich nie było. Teraz są, więc dlaczego nie korzystać ze zdobyczy techniki ?
Hubert ma rację.
Symulator to bardzo fajna sprawa. Pozwala wykształcić, tak na spokojnie, bez nerwów, wręcz z uśmiechem na ustach odpowiednie ruchy drążków radia. Ot chociażby gdy model leci na Ciebie. Wiadomo o co chodzi
.
Nie stresujemy się, bo model nie jest zagrożony. Mamy wielokrotność prób, aż do skutku. W realu jest tylko jedna próba.
A teraz przytoczę fajną historyjkę z życia dla potwierdzenia całej prawdy.
Odwiedził mnie kiedyś mój kolega - nie modelarz. Wiedział, że zajmuję się modelarstwem, chociaż to nie było celem jego wizyty. Gadka-szmatka, kilka piwek i rozmowy na temat modelarstwa. Obejrzeliśmy filmiki modelarskie na Youtube.
Zapytał: czy trudno się lata takim modelem ?
Nie tłumaczyłem mu, tylko posadziłem za komputerem dając radio do ręki. Oj ! Oj ! co On się namęczył. Siedział kilka godzin. Na klawiszu "ENTER" zaczęła schodzić farba. Miałem ubaw po pachy, ale zauważyłem, że Mu coraz lepiej idzie. Powiedziałem:
- Jeżeli wykonasz 20 kolejnych poprawnych startów i lądowań, bierzemy model pod pachę i idziemy latać w realu.
Wiecie co się stało ?
Poleciał i wylądował.
Tak ! Na symulatorze laik w dziedzinie modelarstwa nauczył się latać.